Niedzielny ranek zapowiadał upały, ale tak wysokiej temperatury nie spodziewał sie nikt z nas, tym bardziej, że Górę Żar zdobywaliśmy dokładnie w samo południe (sic!). Bezwietrznie i conajmniej 35 st. C w słońcu zrobiły swoje – podjazd ciągnął się w nieskończoność, litry wylanego potu i na sam koniec, po krótkim zjeździe, ten charakterystyczny ząbek przedszczytowy, wymagający zaangażowania dodatkowych pokładów energii.
Fotorelacja poniżej.
Zdjęcia: Judyta