Ten wyjazd od razu zakładał sporą improwizację, jeśli chodzi o trasę, i tak też było, choć generalnie plan co do miejsc, które mieliśmy odwiedzić, został wykonany w 100%. Kilkunastosobową grupą ruszamy przez bieruńską groblę w stronę Górek, nie przypuszczając, że przyjdzie dosłownie nam się przebijać przez metrowej wysokości roślinność. Widać żólty rowerowy na tym odcinku jest praktycznie nieużywany, za to my jesteśmy cali, ale w żółtym pyłku bylin. Za cel bierzemy sobie wzgórza usytuowane wzdłuż autostrady A4, do których docieramy jadąc fajnymi leśnymi duktami prowadzącymi wzdłuż linii brzegowej zbiornika Dziećkowickiego.

Kilka podjazdów i zjazdów wzdłuż ruchliwej i hałaśliwej (sic!) autostrady i „zaliczamy” podobno najwyższy punkt w naszym powiecie – 308,5  n.p.m. Zjeżdżamy fajnymi miedzami wśród łąk (niestety, już nie tak ukwieconych jak w czerwcu). My zaliczyliśmy „SBL bieszczady”, jak mówi Piotr, a Bogdan zalicza awarię roweru. Ze swoją towarzyszką decydują sie na powrót, no i pada sakramentalne: kto ciągnie, a kto pcha. W końcu chyba ciągnie Bogdan, choć nie tak to chyba miało docelowo wyglądać 🙂 A my na Golcówkę, z fajnym krótkim podjazdem i zjazdem, potem Smutna Góra, ale zdobyta od tyłu, miedzą wśród łąk. Kończymy w Chełmku, na Wzgórzu „Skała”, z którego rozciąga się świetny widok na zbiornik Dziećkowicki oraz Smutną Górę, na której raptem kilka chwil temu byliśmy. Wracamy przez Osadę w Kopciowicacch i tyłami kopalni zmierzamy na bieruński rynek, na zasłużone lody.

PS. 1
Pozdrowienia dla wszystkich uczestników dzisiejszego wyjazdu: cyklistów, cyklistów kurzoków oraz naszych miłych gości: Pani z Imielina i Pana z Woli.

PS. 2
Był to ostatni wypad z cyklu WYCIĄGNIJ ROWER Z PIWNICY 2016, ale biorąc pod uwagę niepowtarzalną atmosferę panującą na tych wyjazdach oraz fakt, iż bierze w nich udział kilkanaście czy kilkadziesiat osób (a założeniem była aktywizacja fanów dwóch kółek oraz wzajemne poznawanie się), myślę, że wrócimy do nich jesienią, w październiku. Czekają lasy bukowe (Bukowica, Lipowiec, Wzgórze Wandy, Kostuchna), których urok o tej porze roku jest niepowtarzalny, więc będziemy wypady tam przeplatać: raz na biegowo, raz na rowerowo.

Tekst: S. Macioł
Zdjęcia: S. Macioł, (czekamy na zdjęcia pozostałych uczestników 🙂