Zabrakło kawy, a zima tuż, tuż. Można wyskoczyć do marketu za rogiem, ale można też … wyskoczyć po jej nowy zapas do Tyńca. Pierwsze rozwiązanie może szybsze i łatwiejsze, ale drugie:
– pozwala napić się kawy niebylajakiej, bo wytwarzanej przez braciszków Benedyktynów w odległej Etiopii (a można i uzupełnić zapasy na zimę w przyklasztornym sklepiku),
– pozwala napić się kawy niebylajakiej w doborowym towarzystwie przyjaciół z TTA,
– pozwala rozkoszować się pysznym kawałkiem ciasta wziętym do kawy,
i, co najważniejsze, można to zrobić wprost na dziedzińcu tynieckiego klasztoru, z widokiem na wijącą się Wisłę. I mimo, że zapowiadane słońce prawie do jedenastej ociągało się z pobudką, a w powietrzu czuć było jakąś taką mało przyjemną wilgoć, to jak zawsze kupę radochy sprawiała trasa wzdłuż Wisły, Mętków ze swoim małym kościółkiem, prom rzeczny w Kopance (jeszcze kilka sezonów i będziemy mieć kartę stałego klienta) i króciutka walka z podjazdem na klasztorne wzgórze. Rozjaśniające zaś widnokrąg wyczekiwane słońce pomaga podjąć jedyną słuszną w takiej chwili decyzję: trzeba wykorzystać nieco spóźnioną pogodę. Wracać najprostszą drogą do domu to byłby grzech, od czegóż więc mapy i krzta wyobraźni. Palec na mapie zaś jakby bezwiednie wskazuje: Kryspinów => Dolina Mnikowska => Zimny Dół (wow!) => zamek Tęczyn (widać już pierwsze efekty remontu) => trzebińskie lasy => … (
PS. Jak to dobrze, że na wiosnę znowu pokaże się dno w pojemniku na kawę 🙂

Autor: Sebastian

Zdjęcia: Wiesław