Lekko mglisty poranek zwiastował piękną pogodę i zwabieni obietnicą cudownego jesiennego dnia na miejscu zbiórki stawia się tuzin rowerzystek i rowerzystów. Początek jakże znany, można by nawet pomyśleć, że ograny od lat, a jednak trasa wałami wzdłuż Wisły do Mętkowa za każdym razem zachwyca czymś innym. A to przymykającym stadem saren, a to krzykiem wodnego ptactwa, a to dumnymi wierzbami, stojącymi od lat na szlaku. Wizyta w mętkowskim kościółku papieskim p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej to dla mnie (pewnie jak i dla kilku z nas) pierwsza okazja, żeby przyjrzeć się jego pięknym wnętrzom. Aż trochę wstyd, że pomimo tak wielu tam wizyt udało się to dopiero teraz. Następny punkt programu – zamek Lipowiec (po drodze jeszcze chwila na małe co nieco w pobliskim skansenie). Miejsce to ma niezaprzeczalnie swój urok, ale cały swój wdzięk odkrywa dopiero jesienią. No i raczej nigdy nie ma tam tłumów zwiedzających, co pozwala powoli piąć się na rowerach pod zamkową górę, uważając na kamienie ukryte pod dywanem liści. Wizyta ta stanowi również okazję, by rzucić okiem z zamkowej wieży na otaczające go okoliczne lasy. Krótki zjazd i mkniemy przez Płaską Górę do głównego celu naszego dzisiejszego wyjazdu. I, podobnie jak w zeszłym roku, Rezerwat Bukowica, zachwyca. Zachwyca głębokim kobiercem czerwonych bukowych liści, który nieco utrudnia jazdę, ale przynajmniej daje poczucie bezpieczeństwa w czasie częstych zjazdów. Choć uczucie to złudne, co przyznają Ci, którym dane dziś było zaliczyć „miękkie lądowanie”. Zachwyca krętymi ścieżkami (tym razem pokonujemy je w odwrotnym kierunku, niż w zeszłym roku, czyli pod górę, w sumie trochę szkoda). Zachwyca żywicznym zapachem, podmuchami ciepłego wiatru i widokami, jakich byśmy się nie spodziewali w tym miejscu. Tuż po wyjeździe z lasu, przed ostrym podejściem w górę, znajduje się punkt widokowy – mała ławeczka – a na wprost: pasmo Beskidów z wyniosłą Babią Górę, ponad którym ostrzą swoje granie Tatry. Utwierdzamy się tylko w przekonaniu, że rezerwat ten to obowiązkowe miejsce jesiennych wycieczek, szkoda tylko, że trzeba czekać rok na kolejne z nim spotkanie.
Zdjęcia: Judyta Hachuła, Alojz Sikora, Bogdan Więcek