Od rana zanosiło się na deszcz, a nisko wiszące, ołowiane chmury nie zwiastowały niczego dobrego. Mimo to, jak zostało wcześniej postanowione: jeśli tylko nie będzie padało, jedziemy. „Zawirowania meteorologiczne” ostatnich dni stawiały jednak pod sporym znakiem zapytania niedzielną frekwencję. Zadawaliśmy sobie po cichu pytanie, czy oprócz kilku „pewniaków” na starobieruńskim rynku pojawi się ktoś jeszcze. I jakże miłe było nasze zaskoczenie, gdy okazało się, że, dosłownie, bieruński rynek rowerami stoi. No może nieco przesady w tym stwierdzeniu, ale na kolejnych wyjazdach na pewno tak będzie. Na sygnał do wyjazdu czekała już grupka ponad dwudziestu cyklistów. Wśród nich, co najbardziej cieszy, kilkoro dzieci, zaś prawdziwość twierdzenia, że na rower nigdy nie jest za późno, potwierdzało kilkoro uczestników „dobrze po dwudziestce”. Wyjazd poprowadził Darek, by na Górkach palmę pierwszeństwa oddać Anecie, sam zaś do swojego jednośladu przypiął wózek z maleńkim synkiem. Nie był to jedyny szkrab tej niedzieli; do towarzystwa miał drugie maleństwo – wnuczkę Ryśka. Trasa została tak przygotowana, by nikomu nie nastręczała problemów technicznych ani kondycyjnych, jednak kilkudniowe deszcze zamieniły niektóre leśne ścieżki Lędzin w pełne kałuż gliniaste trakty, … i nie zawsze było łatwo. Ale mimo kilku upadków (dodam, prawie kontrolowanych) i lekko podmoczonych ubrań (czasem jednak błotniki się przydają) czas przeleciał w miłej, towarzyskiej atmosferze. No i zobaczyliśmy miejsca, których być może nie znała część uczestników, zaś niezaprzeczalnym atutem wycieczki była niecodzienna możliwość złapania świeżego, prawdziwie leśnego powietrza w płuca. Wyjazd zakończyliśmy wspólnym ogniskiem i pieczeniem kiełbasy na ogródku Anety i Darka, gdzie był czas na zawężenie zawartych znajomości oraz wspólne rowerowe plany i wspomnienia. Liczymy, że udany pierwszy wyjazd zachęci jego uczestników do stawienia się na kolejnym i zabrania ze sobą członków rodzin, tudzież kilku znajomych.
Tekst: Sebastian Macioł
Zdjęcia: Judyta Hachuła, Bogdan Więcek, Dariusz Puczka
Licznik firmy AUTHOR to licznik Adama, brata Judyty i jego życiówka 🙂 GRATKI
Gratulacje dla Adama 44km i to na takim rowerku. Wielki Szacun.