Już tyle lat w Wielkosobotni poranek TTA wyrusza w wielkanocną trasę, że nie sposób chyba określić, który to tym razem był wyjazd. Jedno jest pewne – mimo warunków pogodowych, nie zawsze wiosennych, jest zawsze spora grupa „kręcących”. Ale 14 osób już dawno nie było, co cieszy tym bardziej, że dla wielu to początek sezonu i zmierzenie się z niełatwą przecież trasą do Czernej nie jest przysłowiową bułką z masłem.  A żeby do Czernej nie było łatwo i prosto, miał kto zadbać 🙂
Jedziemy oczywiście wałami do Mętkowa, potem wjazd na wzgórze lipowieckiego zamku, stamtąd do klasztoru oo. Bernardynów w Alwerni  (całkiem przyzwoity podjazd), gdzie żegnamy się z częścią ekipy, by przez rudniańskie wzgórze z restaurowanym zamkiem Tenczyn (ach, te korzenie na zjeździe w lesie) dotrzeć do Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej w Czernej. Wiedząc, że wraz z pojawiającymi się__20170415_094315 stacjami drogi krzyżowej jezdnia zaczyna stawać dęba, wcześniej „małe co nieco” w Krzeszowicach. Mała dyspensa od postu – bez paliwa w postaci słodkości i kawy poleglibyśmy.
Drogę powrotną zaczynamy od Nowej Góry (dobrze, że jeszcze sporo ciastkowej energii zostało, bo tu dopiero był podjazd), Trzebinia, Chrzanów (z pyszną pizzą) i do lasu. Dosłownie, bo wbijamy się w lasy Kotliny Chrzanowskiej, jadąc do Stawów na Groblach, a potem wyskok nad morze 🙂 czyli  nad Tarkę w Jaworznie. Czemu morze – bo nad stawem Belnik (to właściwa nazwa) ktoś postawił sobie namiastkę latarni morskiej. Do domu docieramy z pobolewającymi mięśniami nóg (a niektórym, mniej wyjeżdżonym doskwierają również „siodełka”), ale dystans do lichych nie należał – dziś każdy zaliczył dobrze ponad stówę.

A na koniec mała dygresja – nawet coroczne pewniaki Alojz i Roman nie zabrali tym razem koszyczków ze święconka, ale udało się „pożyczyć”, więc ceremonialnie wyjazd został również „odhaczony” 🙂

Tekst: S. Macioł
Zdjęcia: W. Łanik, S. Macioł