za www.rmf24.pl
Biegacze, którzy ruszyli na trasę o godz. 10:30, mieli do pokonania 13 kilometrów. Wystartowali z Kopca Krakusa, a finiszowali na Kopcu Piłsudskiego. Trasa biegła od Wzgórza Lasoty przez Rynek Podgórski, Bulwary Wiślane, tereny w pobliżu Wawelu i klasztoru Norbertanek, po Las Wolski i okolice krakowskiego zoo.
W biegu wystartowali zarówno zawodowcy, jak i amatorzy, którzy musieli pokonać trasę w regulaminowym czasie do godz. 13. Klasyfikacja prowadzona była w kategorii open kobiet i mężczyzn oraz w siedmiu kategoriach wiekowych.
Do tegorocznej edycji imprezy zgłosiło się blisko 2700 osób. Organizatorzy wprowadzili jednak limit zawodników – 2300 osób i tyle numerów zostało nadanych. Z roku na rok wzrasta liczba uczestników – na starcie pierwszej edycji w 2007 roku stanęło 341 osób, w 2008 roku między kopcami pobiegło 361 osób, w 2009 roku – 557, w 2010 roku – 674 osoby, w 2011 roku – już 1020 biegaczy, a w ubiegłym roku – 1369 osób.
Ukrainiec Taras Salo wygrał VII Bieg Trzech Kopców w Krakowie w kategorii open mężczyzn. Zwycięzca pokonał 13-kilometrową trasę w 41 minut i 56 sekund. Kolejne trzy miejsca przypadły zawodnikom z Kenii, a najlepszy z Polaków, Andrzej Lachowski, był piąty. VII Międzynarodowe Otwarte Mistrzostwa Krakowa w Biegu Górskim odbywały się na trasie pomiędzy Kopcami Krakusa, Kościuszki i Piłsudskiego.
Zwycięzca w kategorii mężczyzn wyprzedził drugiego na mecie Juliusa Kiprono Lagata o sześć sekund. Trzeci był Stanley Kiprop Maiyo, który stracił już do Ukraińca 51 sekund. Czwartą pozycję zajął James Mel Cheruiyot. Lachowskiemu do miejsca na podium zabrakło natomiast minuty i 41 sekund.
Wśród kobiet najlepsza była Białorusinka Anastazja Daszkiewicz z czasem 49 minut i dziewięć sekund. Drugie miejsce zajęła Geadye Jepkurui Biwott z Kenii, która straciła do niej 18 sekund. Na najniższym stopniu podium stanęła natomiast najlepsza z Polek Ewa Kucharska.
OPIS TRASY VII MIĘDZYNARODOWYCH MISTRZOSTW KRAKOWA W BIEGU GÓRSKIM (wersja anglosaska)
Start: pod Kopcem Krakusa (Wzgórze Lassoty 271 m n.p.m.)
Trasa: ul. F. Maryewskiego, Pod Kopcem, Za Torem, kładką nad al. Powstańców Wielkopolskich, ul.Dembowskiego, ul. Parkowa, Rynek Podgórski, ul. Staromostowa, ul. Przy Moście, ul. Brodzińskiego, kładka pieszo-rowerowa im. o. Bernatka, w prawo ul. Podgórską i pochylnią zbieg w dół na Bulwar Inflancki nad Wisłą (199 m n.p.m.), dalej bulwarami Wisły do ul. Flisackiej, ul. Kościuszki (chodnikiem pod Norbertanki), ul. św. Bronisławy, al. Waszyngtona pod Kopiec Kościuszki (Wzgórze św. Bronisławy 333 m n.p.m.), dalej al. Waszyngtona, przecięcie ul. Starowolskiej , zielony szlak turystyczny do al. Do Kopca.
Film 1: http://www.youtube.com/watch?v=l_MYCMSP314
Film 2: http://www.youtube.com/watch?v=aqfh008Ehp4&feature=youtu.be
Meta: pod Kopcem Piłsudskiego (Wzgórze Sowiniec 358 m n.p.m.).
Zdjęcia: Fotomaraton, Maratomania
Wniosek 1: Trasa ciekawie poprowadzona. Po drodze zobaczysz kilka ciekawych, ważnych dla miasta miejsc jak tytułowe kopce krakowskie (brakuje tylko Wandy z Nowej Huty), kościół św. Józefa na Rynku Podgórskim, a niedaleko startu jeden z najstarszych kościołów Krakowa pod wezwaniem św. Benedykta i kamieniołom Liban, przebiegniesz Kładką Bernadka w stronę Kazimierza skąd aż na Salwator do klasztoru Norbertanek towarzyszą kaczki i łabędzie na naszej Wiśle;) Tutaj też po naszej lewej stronie pierwszy raz ujrzałam drewnianą kaplicę śś Małgorzaty i Judyty… W tym miejscu skończyła się jak dla mnie zabawa, a poczułam się jak na biegach Górskich;DD Bo od ul. św. Bronisławy do końca to już w dużej mierze były podbiegi (albo zbiegi;) może nie strome, za to dość długie. Trudy rekompensował spokój miejsca, zieleń i miejscami bardziej urozmaicone podłoże;)
Mogę tylko zachęcić do tego biegu! Także osoby, które biegają rekreacyjnie, a nie dla rywalizacji i lepszych osiągów. Było niełatwo, ale przybiegłam to nie ostatnia;D
Wniosek 2: Pierwszy raz widzę się na zdjęciach z biegu:) I nie jest dobrze:( Tzn uśmiałam się;D Widać jak ludzie różnie biegają.. I komu ruch sprawia trud;)
Mój faworyt to zdjęcie nr 26 – jedyne na którym mam uśmiech od ucha do ucha, a nie czerwona lica, a Sebastian chwilę skupienia, a nie jak na pozostałych bieg na lajcie:)
doszedłem do takich samych wnioskow obserwując TWOJA twarz milo ze strony sebastiana ze ci caly czas towarzyszyl
Oj, to prawda – miło:* Tym razem motywował jak najbardziej poztywnie, co zadziałało:)
Dla mnie ten bieg był mega przyjemny i jedna z najładniejszych tras, jakimi przyszło mi do tej pory biegać. Z Judytą mobilizowaliśmy się wzajemnie, a ze względu na to, że nie potraktowałem tego biegu w formie rywalizacji, był on kwintesencją przyjemności – miałem czas chłonąć mijane miejsca wszystkimi zmysłami. Za rok znów tam pobiegniemy – to już pewne.