Ten bieg można pokochać lub znienawidzieć, chyba nie ma innych opcji. Ci, którzy kochają zmagania na asfalcie, niewiele znajdą go tu dla siebie (może raptem 4 metry na szczycie Czubatki, i to w stanie mocno zdegradowanym); tym, którzy kochają bieganie w górach ten bieg też może nie do końca „siąść”.
14 sierpnia 2016 odbył się trzeci Półmaraton Suhara, a zawodnicy mierzyli się z trudami wyjątkowo wymagającego terenu Pustyni Błędowskiej.
Pierwsza edycja odbyła się pod znakiem ulewnego deszczu (momentami była to dosłownie ściana wody lejąca się z nieba), który towarzyszył zawodnikom od startu do mety.
W roku poprzednim biegaczom towarzyszyło słońce i temperatura w cieniu bliska 40 stopni.
Ten rok to temperatura dość umiarkowana jak na tą porę roku (dwadzieścia kilka stopni), więc warunki do biegu dość przystępne, no ale … ta pustynia nie na wiele pozwala 🙂
Świetny debiut na trasie półmaratońskiej (choć mnie wychodzi tam zawsze nieco kilometr więcej) zaliczyła Ola Orkwiszewska (TTA Bieruń), która uzyskując czas 02:13:41 wygrała kategorię Open kobiet i stanęła na najwyższym stopniu podium. Była też 20-sta na 91 sklasyfikowanych w kategorii Open.
Ja z czasem 02:49:01 uplasowałem sie na 64 miejscu w kategorii Open i mimo, że wynik mnie do końca nie satysfakcjonuje, to jestem z samego biegu mega zadowolony. Dlaczego? Bo uwielbiam tam przyjeżdżać ze względu na panującą atmosferę, świetną organizację, piękne okolice i … długo by wymieniać. Generalnie jak sobie porównałem czasy ze wszystkich dotychczasowych edycji [I edycja – 02:11:33 , II edycja – 03:26:40, III edycja – 02:49:01], to widać, jak ten bieg potrafi obnażać słabości, szczególnie jak dojdą ekstremalne warunki atmosferyczne, np. bieg w „uwielbianym” przeze mnie upale 🙂 W tym roku nowością, bo przeżyłem to pierwszy raz podczas biegania, były zmagania przez ostatnie 6 kilometrów z silnymi skurczami (głównie „czwórki” oraz łydki). Każde potknięcie, o które w tym terenie nietrudno, powodowało bolesne odczucia, a próba wysypania piasku z obu butów skończyła się na bucie lewym, bo problem, jaki się pojawił z wyprostowaniem nogi po ubraniu odciążonego buta, skutecznie zniechęcił mnie do podobnej operacji na bucie prawym 🙂 Cóż, składowych pewnie na to było wiele: sporo rowerowania dzień wcześniej, 2 godziny snu, hektolitry wypitej kawy, chroniczny brak treningu, „racjonalne” odżywianie się 🙂 Ale, udało się dobiec, mimo, że przed samą metą trudno było choć trochę przyspieszyć bez grymasu na twarzy. Do zobaczenia zatem na 4 Półmaratonie Suhara.
Tekst: S. Macioł
Zdjęcia: Aktywna Dąbrowa, Dariusz C.