Tryptyk beskidzki do kwadratu odsłona 3 – a pod tą zagmatwaną nazwą kryje się piękna widokowa trasa wiodącą przez szczyty Beskidu Żywieckiego. Krzysiek z Jackiem wystartowali z Bierunia o 6.00, żeby o 6.50 wsiąść do pociągu w Tychach. Reszta czteroosobowej ekipy, dla której każda przespana minuta po sobotnim weselu była cenna (Aneta i Darek) dosiadła się w Goczałkowicach i tak wspólnie dojechaliśmy do Rajczy. Na rozgrzewkę łatwą asfaltową drogą dotarliśmy do Złatnej i do czarnego szlaku prowadzącego na Rysiankę. I tak zaczęliśmy się wspinać czarnym szlakiem, – mijając stacje drogi krzyżowej – wymagającym, technicznym podjazdem. Droga krzyżowa wycisnęła z nas mnóstwo potu, bo mimo wczesnej pory mieliśmy już przedsmak tego, co nas czeka w ciągu całego dnia – słońce, Słońce, SŁOŃCE. Przy schronisku na Hali Rysiance chwila odpoczynku. Czas na podziwianie widoków i uzupełnienie elektrolitów. A następnie dalej w drogę. I tu wielkie gratulacje dla Jacka, który mimo ciężkiego roweru i bardzo małego doświadczenia w górach nie poddał się. Tym razem jedziemy w dół czerwonym szlakiem przez Trzy Kopce, a dalej niebieskim przez Magurkę i Przełęcz Bory Orawskie. I tu zaczyna się wycieczka pieszo-rowerowa z przewagą pieszej. I to bynajmniej nie przez podjazdy, ale przez powalone drzewa. I tak z każdym kilometrem zmienialiśmy zdanie na temat podjazdu na Rysiankę, który wydawał nam się jednym z trudniejszych na trasie. Bo choć bardzo wymagający, był do przejechania, czego nie można powiedzieć o odcinku Przeł. Bory Orawskie-Krawców Wierch. Ale kiedyś musi przyjść czas na zasłużony odpoczynek i tym razem zrobiliśmy go sobie przy bacówce PTTK Pod Krawców Wierchem. Podziwiamy przepiękne górskie panoramy, opalamy się i uzupełniamy płyny oraz kalorie 🙂 Darkowi i Jackowi tak się tam spodobało, że postanowili zostać dłużej. A pozostała dwójka ruszyła przed siebie bardzo ostrym zjazdem do Glinki.
Tą samą trasą miał okazję jechać Jacek z Darkiem, który tego dnia wolał podjazdy niż zjazdy, a to z powodu przeoczenia serwisu tylnego hamulca hydraulicznego, który był zapowietrzony po zawrzeniu płynu hamulcowego. Na ostatnim, najbardziej stromym zjeździe do Glinki nie dał rady również przedni, który tego dnia nadmiernie eksploatowany również odmówił posłuszeństwa ze względu na sporą do wyhamowania masę i ogromny spadek terenu. I chyba tylko przeczuciem nie doszło do wypadku, kiedy to intuicja podpowiedziała mu, żeby zejść z roweru i dalej iść pieszo… zatrzymał, zsiadł, a następne naciśnięcie klamki hamulca, żeby rower nie ciągnął w dół, i klamka opadła do kierownicy… Fart 🙂
Z Glinki Darek z Jackiem popędzili do Rajczy, tymczasem Aneta z Krzyśkiem znów w górę, w stronę Wielkiej Rycerzowej. Najpierw trasa prowadzi łagodnie przez Soblówkę, gdzie wstępujemy na góralską biesiadę. Mimo skocznej góralskiej nuty czas ruszać dalej, zielonym szlakiem, coraz bardziej stromo na Przełęcz Przysłop. Po drodze studzimy się w strumyku, by po chwili znów prażyć się w słońcu. Wielka Rycerzowa okazała się WIELKA i wymagająca, wycisnęła z nas ostatnie poty i zmusiła do pchania, a miejscami wciągania rowerów, ale była to „Wisieńką na torcie” odsłony 3 tryptyku beskidzkiego. Ze szczytu zjechaliśmy na chwilę do kolejnej na naszej trasie bacówki PTTK, a następnie z górki na pazurki najpierw stromym górskim szlakiem, a później już gładkim asfaltem przez Ujsoły do Rajczy gdzie czekał na nas Darek.

Tekst: Aneta Lamik
Zdjęcia: Aneta Lamik, Darek Puczka