Przyspane w tym roku TTA wystrzeliło z bieruńskiego rynku nie czekając na nikogo, sam prezes musiał czekać na spóźnialskich. Spragniony rowerowych wojaży peleton towarzystwa pognał wałami Wisły w stronę Galicji nie szczędząc sił i towarzyszy. Podzieleni w trasie dojechaliśmy cali do rynku w Krzeszowicach na słodkie co nieco i kawę, by móc w zadumie wdrapać się na wzgórze klasztorne w Czernej, gdzie złożyliśmy swoje intencje Wielkosobotnie przy grobie Pańskim. Droga powrotna jak przystało na wielki tydzień okazała się drogą krzyżową, która wystawiła nas kolarzy TTA zwanych żartobliwe TTL na próbę, którą poza małymi dąsami zdaliśmy na 5, lecz nie było łatwo: droga na skróty, którą wybraliśmy okazała się bardzo górzysta i błotnista, aura zgotowała nam piekło w postaci wichury, gradobicia i ulewy w szczerym polu, a przy jednym ze zjazdów kamiennym stokiem polała się krew z rozbitego kolana – tak, brzmi to jak bieg katorżnika, lecz to tylko wycieczka TTA. Tu na szacunek zasługuje wytrwałość Izy –szacun. Przemoczeni, zmarznięci, pokaleczeni dojechaliśmy do słonecznej Trzebini, z której pognaliśmy w słoneczku na rynek chrzanowski, by posilić się wielkanocnym żurkiem. A potem już prosto do Bierunia podsumowując tragiczny, lecz bardzo fajny wyjazd. Do następnego razu, dzięki wszystkim za towarzystwo!!! Czekamy na fotki!!!
Tekst: Wojciech Piątek
dokladnie tak bylo juz sam nie wiedzialem co wybrać czy jehać w mokrych rękawiczkach czy bez tak i tak było zimno .można powiedzieć że rzetelnie wypełniliśmy intencje w których wybraliśmy się.Teraz już wycieczki tylko '”lekkie,łatwe i przyjemne”
Tak to była pokuta za grzechy.