Po sześciokilometrowym podjeździe znaleźliśmy się na przełęczy. Następnie szybki przejazd na szczyt i już mkniemy w dół do miasteczka. Tam spotykamy grupę turystyczną, krótka wymiana uprzejmości, trochę wspólnej jazdy i grupa MTB funduje sobie nową przygodę w postaci malej pomyłki (bagatela kilka kilometrów solidnego podjazdu), ale za to z powrotem super zjazd. Teraz już obie grupy wspólnie wjeżdżają po raz drugi na Radhost i kończą dzień przy pysznym piwku.  Na drugi dzień wjeżdżamy na Jawornik (brak tchu, krótko przed zawałem, ale tego  z rana nam trzeba). Na szczycie potężna wieża widokowa (7 pięter) . Z Jawornika zjazd na krechę (ach ta gęsia skórka- uda się czy nie). W bajkowym miasteczku Stramberg dołączamy do grupy turystycznej. Kolejna przygoda, trafiamy na odpust, mnóstwo ludzi i jeździ się jeszcze lepiej niż po rynku w Krakowie- kto był, to wie o co chodzi. W drodze powrotnej dowiadujemy się, że maj to kwiecień, ale to już historia na całkiem inną opowieść.

 

Tekst: Krzysztof B.

Zdjęcia: Alojzy S.