Cóż poranki jeszcze chłodne ,ale szybki obrót korbą i już cieplej i dworzec w Oświęcimiu  bliżej.

W drodze do Dobczyc jakby przybyło kilka górek, ale wreszcie docieramy warownia nad miastem prezentuje się dumnie .Szybka wizyta na zamku i już pędzimy do klasztoru w Szczyżycu tam po 14-tce {znawcy tematu wiedzą w czym rzecz}.Decyzja nie wracamy na pociąg do Wieliczki,ale rowerami do Kalwari Zebrzydowskiej przez Lanckoronę.Przejazd dróżkami,gdzie natrafiliśmy na zaporę z kłódką.Zaraz się wyjaśniło po co spotykamy kilka samochodów,gdzie kierujący pytają czy da się przejechać.O tempora o mores od siebie dodam co za lenistwo.Jeśli już to na kolanach nogach lub rowerach z przerzutką o kilka przełożeń w dół niż wskazywałby podjazd ,żeby było ciężko .Póżniej już tylko Tomice,Oświęcim i Bieruń i oczywiście obowiązkowa kremówka w Wadowicach. W kilometrach 160,wysiłkowo ponad 200

PS. Wrócił dawny Czesiek Wiesiek, który znów z nudów kręci ósemki.

zdjęcia wkrótce