Jura to chyba najlepsze miejsce na przygotowanie do sezonu rowerowego. Niby nie najtrudniej, jak już pod górkę to krótko, ale piaszczyste podłoża wymagają silnych nóg i pojemnych płuc. A tego po zimie coś jakby brakuje. Tym razem wybraliśmy się na Wyżynę Wieluńską, aby tam przyzwyczaić nasz „napęd” i „siedzenia” do trudów nadchodzącego sezonu. Rozpoczęliśmy w Kłobucku, by po zwiedzeniu ruin bastionowych z XV wieku w Dankowie wjechać w leśne rezerwaty „Szachownica” i „Węże”, z kilkoma niewielkimi jaskiniami. Mnóstwo radochy dało nam kluczenie leśnymi ścieżynkami i duktami w wolnej od zgiełku głuszy. Następnie raz to polnymi, raz pełnymi dziur asfaltowymi drogami pojechaliśmy doliną rzeki Warty w stronę punktu docelowego – Częstochowy.
Nie ukrywam, że po nieco „przeleżanej zimie” cztery litery dały znać o sobie, już na siedemdziesiątym kilometrze wyrażając swój bunt szczypaniem i pieczeniem, dlatego pełen podziwu oceniałem kondycję części współtowarzyszy (Romek, te peany na Twoją cześć). Na szczęście był to pierwszy tegoroczny wyjazd, tak, że będzie jeszcze czas popracować nad sobą. Przed nami tyle wycieczek, więc „nie martw się Wiesiek” tylko … spójrz na tytuł 🙂
Autor: Sebastian
wcale się nie martwię, a wręcz przeciwnie bardzo się ciesze, następnym razem Romek na TdP jedziemy do Zakopanego i to Ty „pociągniesz”. Naprawdę ja też jestem pod dużym wrażeniem …
i wcale tu nie chodzi o lyk piwa