Połowę podjazdu na Skrzyczne po raz kolejny Roman nieźle pociągnął. W schronosku małe co nieco. Na czas przejazdu odcinka Skrzyczne – Malinowska Skała członkowie TTA zamieniają go w rowerostradę (żeby tylko kiedyś adrenalina nie wzięła góry nad rozsądkiem). Nowy uczestnik łapie pięć gum i śmiało może otworzyć obwoźny interes wulkanizacyjny. Kilka spojrzeń w dół z najwyższego miejsca i już zjeżdżamy po skałach poddanych intensywnej erozji (drifting w czystej postaci). Na odcinku Salmopol – Równica kilka ostrych i fajnych hamowań. I dalej na dworzec kolejowy (ale właściwie po co?), gdyż na własne życzenie przepuszczamy pociąg – niestety ostatni. Ale od czego mamy rowery. Do 50 km  zrobionych po górach dokładamy 90 km asfaltu. Chłopaki po drodze nie pozwolili mi nic zjeść (Piotrek, ja Ci tego nie zapomnę), a ja czułem, że spaliłem już wszystko, co organizm mógł mi zaproponować. Ale podsumowując: było bardzo fajnie.

Autor: Krzysztof Banasz

Zdjęcia: Alojz Sikora