Zaczynamy od zwiedzania pałacyku Bluchera, który dostał w nagrodę od króla pruskiego za pokonanie Napoleona pod Waterloo. Tu na moście pierwsza wywrotka (nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że jest to zapowiedź wielu kolejnych). Dojeżdżamy do Sobótki, błyskawiczny obiad i wreszcie wjazd na Ślężę. Krótki pobyt na wieży widokowej i szybki zjazd na przełęcz. Rzecz jasna, że czekamy na wolniejszych. Zanim osiągniemy Świdnicę, zaglądamy do Krzyżowej (miejsce pojednania Kohl – Mazowiecki).
Dzień drugi – z rana zwiedzanie Katedry Pokoju – zachwycające. Następnie wjazd do zamku w Zagórzu Śląskim. Po zwiedzaniu twierdzy pniemy się na Wielką Sowę. Udało się wjechać bez schodzenia z rowerów. Za wysiłek jest nagroda – piękny widok z wieży. Po pół godzinie docieramy do schroniska Zygmuntówka. Zjazd stamtąd do drogi asfaltowej – pod warunkiem, że uda Ci się utrzymać na rowerze. Kolejne pół godziny i jesteśmy w Srebrnej Górze. Tu jedną z koleżanek dopadł katar, posyłamy ją na nocleg (Aniu poza ćwiczeniem kondycji, również hartowanie). A my sami porywamy się na forty, wokół fosy biegnie wąziutka ścieżka. Mały dreszczyk emocji przebiega przez nasze umysły. Aneta po kilkudziesięciu metrach, to że spadnie już wie. Pytanie co wybierze? Upadek w stronę głębokiej fosy czy strome zbocze. Wypadło coś pomiędzy. Część ciała ciągnie do fosy, reszta spoczywa na zboczu. Jakby tego było mało, nadjeżdżający Roman wpada na nią, tak blokując, iż mamy pewność, że zostaną na ścieżce. Ryszard nie wie, jak się zabrać do rozszczepienia i postawienia ich na nogi. Dużo śmiechu, trochę bólu, ruszamy dalej. Niektórzy z udokumentowaną trasą na swoim ciele, adrenalina robi swoje. Dobra kolacja w Perle Górskiej i snucie planów na dzień następny.
Chłodnym rankiem opuszczamy Srebrną Górę i udajemy się na drogi krzyżowe Barda, które są wyzwaniem dla roweru górskiego. Gdy obie Anie jeszcze smacznie śpią, my wspinamy się już na pierwszą górę. Roman wybiera drogę powrotną, dublując trasę, jednocześnie poddając w wątpliwość, czy my damy radę jechać wzdłuż zbocza. Nie licząc kilku wywrotek, oczywiście daliśmy radę. Na przeciwległym krańcu Barda jest druga droga krzyżowa. Czując jeszcze pewien balast grzechów na swoim sumieniu, udajemy się w jej kierunku. Dość nietypowa – charakteryzuje się budowlami o różnych stylach architektonicznych. Trasa ta wymaga od nas podzielności uwagi. Przy dużej prędkości przychodzi nam podziwiać piękno i styl najróżniejszych obiektów. Można by się zatrzymać, ale uwiedzeni pędem trasę kończymy dopiero na ostatniej stacji. W Ząbkowicach Śląskich dołączają do nas, jeszcze nieco zaspane koleżanki i w komplecie wracamy do domu. (Kto widział tak długo spać).
Trochę poobijani, ale pełni wrażeń myślimy już o następnej wycieczce, która odbędzie się 16-17 października. Celem wyjaśnienia do opisu trudnych miejsc na trasie: zawsze można, zejść i poprowadzić rower, to żaden wstyd, a raczej rozsądek i równowaga.
TTA dziękuje BOSIR–owi za wsparcie transportowe.

01 – 03 października 2010, Góry Sowie
Autor: Krzysztof